Dzisiaj był ten dzien, kiedy 'dziewuchy' (norka - Muffinka i fretka - Drożdżówka) , musiały poddac sie tym zabiegom ;-) Musze wspominac , ze nie lubią? ;-) ale ręce ich pani, bardziej nie lubią mieć krwawych sladów, wiec... do dzieła ;-)
Na szczeście pazury zarówno norki jak i fretki sa białe, dzieki czemu wiadać naczynko krwionośne, które wyznacza absolutna granicę do której można ciąć!!!! Wydaje mi się, ze z fretka jest łatwiej i swietnie sobie z nia daje rade w pojedynke, ale zdecydowanie łatwiej i bezpieczniej dla dziewuch, jest wziąc się za to w parze ;)
Dzisiaj miałysmy gości - były moje kuzynki. Jedna szkoli sie na weterynarza, wiec idealnie trafiłam ;-)
i nie poszło tak źle jak przypuszczałam. Muffinke połozyłam na blacie szafki, na pleckach. Jedna ręką złapałam mocno za kark, drugą glaskałam po pyszczku... muffinka podgryzała lekko mój palec, więc była tym zajęta i pewnie nawet nie zauwazyła, ze jej pazurki tracą ostrość ;-) A kuzynka sprawnie obcieła wszystkie niebezpieczne, raniące elementy ;-)
Pazury norki róznia sie od pazurów fretki: sa ostrzejsze, 'chwytliwe' i... wysuwane... niestety wysuwają sie bardziej, a nie chowają całkowicie ;-) Tak więc łapy, wg. mnie to najniebezpiecnziejsza broń norki ;-) w warunkach domowych oczywiście, bo tylko o tym piszę... moja norka ząbków nigdy (prócz opisanego ostatnio przypadku przyszpilenia mojej mamy) nie uzyła w sposób brutalny (no, ok, mojej mamie krew leciała, ale to był pojedynczy incydent). Zwykle jest to lekkie podgryzanie w zabawie. Co dla mnie jest najwazniejsze, Myffunka nie jest mściwa. Jesli cos jej sie nie podoba syczy i wydaje ostrzegawcze dźwieki, jeśli je sie zignoruje - raczej odpuszcza, niż zrobi krzywdę... co do drapania - robi to nieświadomie, niestety to są takie pazury, które same drapią ;-)
Cała ta sytuacja z obcinaniem pazurów, o dziwo bardzo muffine rozbawiła, i zaczełam nam sie tu 'zasmiewać' - jest to charakterystyczny dźwięk gulgający, ale troszke inny niz u fretki ;)
No i przyszła kolej, by Drożdżówke skrócić o pazury... tu technika była inna i mniej dramatyczny przebieg. Wzięłam Drożdżówke za kark, tak że wisiała bezwładnie, a pyszczek podniosłam lekko w góre, by kuzynki nie stresować - poszło sprawnie i bezbolesnie ;-) Fretki pazurki mają okrągłe zakończenie, nie są ostre, ale nalezy o nie dbać, by nie były za długie. Niestety niejeden fretkomaniak zna tę sytuacje, gdy niezadbany pazurek zaczepił sie o jakąś szmatke, recznik, kocyk... nie polecam - łatwiej obcinać regularnie ;-)
Mam więc spokój z wiekszymi ranami szarpanymi na jakis miesiąc. Niestety rany drapane powieżchowne - bedą ciągle sie zdarzac, bo 'ten typ tak ma' ;)
Pozdrawiam ;-)
Codzienne życie, przypadki, śmiechostki z 'dzikim' zwierzęciem, jakim jest norka amerykańska... Ma na imię Muffinka...
poniedziałek, 8 lutego 2010
niedziela, 7 lutego 2010
Dla kogo i dlaczego nie dla mnie? - czyli o trzymaniu norki w domu...

Tak dzisiaj obserwuję małą ('Mała' to oczywiscie pieszczotliwie o Muffince) i widze, ze coś jest dzisiaj nie w humorze, długo spała, nie jest aż tak rozbawiona... Jest luty, a muffina z miotu wiosennego... Chyba nadchodzi pierwsza rujka...
Z czym sie wiaże ruja u fretek to fretkomaniacy wiedzą - pojawia sie charakterystyczny pizmowy zapach... Jak będzie z norką - tego nie wiem... Poczekamy - zobaczymy... Teraz jest neutralna w zapachu, ale wole sie przygotować na niemiłe niespodzianki zapachowe ;-)
Dla kogo norka...
kto zna fretki, wie, że to nie fretka przystosowuje sie do mieszkania, tylko mieszkanie i mieszkańcy do fretki... Niestety z norką jest 100 razy trudniej. Wejdzie wszedzie, wskoczy wszedzie, nie ma dla niej miejsc gdzie nie mogłaby wejśc. olbrzymia sprawnośc, siła i skoczność, do tego pazury przystosowane do wspinaczek 9czy norki chodza w naturze po drzewach? - nie zdziwiłabym sie). Wszedzie, gdzie podejrzewam, ze norka mogłaby wejść, tam z pewnoscią wejdzie. Gorzej, jesli czegos nie przewidzę... Jest to czesto zabawne, ale może byc także niebezpieczne dla zdrowia i życia zwierzatka... Przykład: gotowalam wode w garnku (woda, to zagadnienie na osobnego posta). Garnek nie przykryłam przykrywka i to był mój blad. A generalnie bledem jest gotowanie przy norce, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam... norki kochają wode, zyc bez niej nie mogą... Ja siedzialam wtedy w pokoju i pracowałam, cały czas 'usznie' kontrolujac co mała robi i gdzie biega... Nagle zaniepokoiła mnie przedłużająca się cisza... Wchodze do kuchni - nie ma jej... wołam: 'kici kici' - przychodzi na takie zawołanie, i katem oka zobaczyłam jakies poruszenie. spojrzałam na kuchenkę i o mało nie zemdlałam. moja norka, zwinieta w kłebuszek - gotuje sie w garnku z wodą... Ufff, na szczescie woda nie była gorąca, ale mogła gaz zalac, przy wyskakiwaniu z garnka jak ta 'małpa z kąpieli' z wierszyka Fredry :) Tak więc sie dowiedziałam, ze potrafi wskakiwać na kredens, z kredensu na blat kuchenny, a z blatu juz prosta droga do kuchenki i ryzyka, ze kiedys ugotuje zupe z norki ;-)
Zupa z norki... Hmmmm, od razu sobie wyobraziłam, ile razy zjadłam zupe, gdzie wczesniej kąpała sie norka? Teraz juz we wszystko uwierze ;-)
Ale sa i dobre strony posiadania norki... Przykład: siedze w pokoju i nagle słysze, jak lesa szklanki, kubki, talerze... wpadam do kuchni, a norka wyrzuca wszystkie rzeczy ze zlewu, bo chce w zlewie sie wykąpać... Myślicie, co jest plusem w takim przypadku? ;) nauczyłam sie dbac o czystość!!! Od czasu gdy muffina nauczyla sie wywalac rzeczy ze zlewu, nie zalegaja u mnie brudne naczynia i po prostu zmywam na bieżąco ;-))))
Wiadomo, ze przy fretce, trzeba miec oczy na około głowy... hmm, norka potrafi sie slicznie sama soba zająć. Pod warunkiem, ze ma sie czym zająć... bo jesli nie ma: to oczy, uszy, ręce - wszystkie zmysły trzeba zaangazować, by norke upilnować ;) Zaryzykowałabym stwierdzenie, ze jeden człowiek to za mało, gdybym nie wychowywała jej sama i nie była zadowolona z postępów :) Ale, wierzcie mi, że łatwiej dac sobie rade z siedmioma fretkami na raz, niż z jedną norką... :)
Własnie tak zastanawiamy sie z panią weterynarz, która Mauffinka sie zajmuje, że byc może po pierwszej ruji, skończą jej sie te szczeniackie zachowania - czekam na to jak na najwspanialszy prezent, jednoczesnie wiem, ze będę teskniła za tymi psotami i głupotkami ;-)
Myślę, ze ktoś, kto decyduje sie na norkę, nie może pragnąc założenia rodziny :-) Nikt normalny nie zdecyduje sie na mieszkanie z takim diabłem pod jednym dachem ;-) Ale w życiu jest zawsze szansa, ze trafi swój na swego ;-) Jednak jednego jestem pewna: jesli fretka nie nadaje sie dla dziecka, to przy norce pomnózcie to razy 100 (generalnie w porównywaniu fretka kontra norka, mnozymy wszystko razy sto, na korzyść tej drugiej). Norka nie jest delikatna. A pazury ma jak żylety. Kiedyś sfotografuje moje rece zaraz po zabawie z muffinką... Nie gryzie, tzn. gryzie w zabawie jak szczeniak, czy małe kocię. nie robi tego mocno, czy złośliwie. Czasami w zabawie się zapomni, ale wystarczy powiedzieć: 'nie gryź tak mocno', by przestała... Nie wiem... wmawiam sobie, ze przypadek, ale przypadek, który powtarza się za kazdym razem, staje sie reguła, prawda? a więc rozumie niektóre polecenia, a przynajmniej na to wygląda. Nie, nie, nie, trzymajcie mnie, bo popadnę w egzaltacje :-) to pewnie przypadek, że przestaje gryźć, gdy sie jej zwróci uwage i tyle :)
norki polują... i choc moja fretka tez poluje, to norka robi to razy... No? razy ile? nie bede sie powtarzac ;) Do tego polowanie norki bywa przykre... Szczególnie w nocy (nie polecam spania z norka, ale o tym, tez w kolejnych postach)... Kiedys spałam i nagle poczułam ze cos po mnie przebiegło... Wyrwało mnie to z tego głebokiego snu... Czuję, że coś sie skrada... autentycznie... Czujesz narastające napiecie i te skradające sie kroczki, jakby cos ktos kombinował... Podswiadomie wiesz, ze grozi ci smierc, jesli szybko sie nie obudzisz i nie zmienisz ciągu wydarzeń... ALE SIĘ NIE BUDZISZ!!! Bo to cos zastygło w bezruchu, usypiając tym twoja czujność... I gdy juz masz sie pogrązyć na nowo w błogim snie, coś z olbrzymią siłą skacze ci na twarz, uderza suchym nosem i zwiewa gulgajac, podskakując i robiąc fikołki :)
Niestety norki i fretki lubia sobie upatrzeć ofiare, nad którą się znęcają... Fretki robią to strasznie, norki razy... nie, tym razem, nie razy sto... Tym razem, norka przechodzi samą siebie: próbuje zabić... I tak własnie moja norka próbowała zabic moją mamę... wiem, wiem, to nie smieszne i nie wiem dlaczego sie smieję na wspomnienie tego... Scenartiusz taki sam jak z polowaniem na mnie, ale finał krwawy: jest skok, ale nie ma uderzenia nosem. Jest złapanie za nos i zacisk... Przegladając kilkanascie filmów z ataków norki, zauwazyłam, ze wlasnie czesto atakują nos, gdy chcą zabić... Taki mały przykład:
Mama nie dała sobie rady, musiałam wkroczyć do akcji... Tak więc norka nie jest dla osób, które sie boją: wyczuje to i wykorzysta...
Ah i mogłabym tak długo opisywac, wspominac, przytaczac przykłady, ale w skrócie: żeby udomowic norke, trzeba zdobyc bardzo małego szczeniaczka, by ten proces resocjalizacji zaczął przebiegać jak najwczesniej ;) Trzeba mieć czas, olbrzymią cierpliwość i nie zrażac sie porażkami - norka jest dzikim zwierzęciem i nie jest jej wina, ze te dzikie zachowania wychodzą w trakcie wychowywania. Trzeba zachowywać spokój, nawet gdy ze zlewu wypada porcelana, a w zupie norka zrobiła sobie brodzik. Trzeba znać pojęcie 'extremum' i byc na nie gotowe, ba, przyzwyczaic sie do zdwojonej dawki adrenaliny na codzień ;-) Trzeba byc odpowiedzialnym, ostroznym, włączyc perspektywiczne myslenie, szybko sie uczyć, potrafic się wczuć w małego futrzaka. miec wiarę, optymizm, nadzieje i chwilami dużo naiwności w sobie ;-) Trzeba kochać pomimo wszystko ;-) Najlepiej dobrze zarabiac i pracowac w domu ;-) Spędzac z nią duzo czasu i dużo mówic, głaskac, bawić się. I wszystko to, co wymieniłam razy STO ;-)
Dla kogo więc jest norka? nie dla 99,9 % społeczeństwa ;-) Nie czuje sie wybrana, czuje się oszukana pzez los, bo... bo jest ciężko ;-) I pamiętajcie: biorąc zwierze, na które nie jestescie gotowi, wiekszą krzywde robicie temu zwierzęciu niż sobie, ale przede wszystkim jednak sobie...
Wspierajcie akcje: 'precz futra', przeciwko hodowli zwierząt dla 'mody', ale jesli nie macie stuprocentowej pewności, ze sobie poradzicie - nie bierzcie do domu norki...
sobota, 6 lutego 2010
Przywitanie
Od dłuższego czasu jestem namawiana przez swoich bliższych
i dalszych znajomych, do opisania swojego życia... Swojego życia pod jednym dachem
z norką amerykańską
o wdzięcznym imieniu Muffinka ;-)
i dalszych znajomych, do opisania swojego życia... Swojego życia pod jednym dachem
z norką amerykańską
o wdzięcznym imieniu Muffinka ;-)
w opisie... Przybliżyć problematykę chowu zwierząt futerkowych, zwiększenie świadomości u czytelników
i tym samym poprawienie warunków bytowych...
O fretkach wiem już wszystko... O norkach, hmmm, ciągle sie uczymy z Muffinka od siebie... Niestety jest to metoda prób i błędów, bo nie dotarłam do materiałów dotyczących trzymania norki w domu. Nie znalazłam nic w sieci, co mogłoby mi pomóc... nawet weterynarze są bezradni i niewiele mogli mi poradzić...
Cóż, kolejny level: norka amerykańska ;-)
Jest u mnie już 8 miesięcy, sprawiając, ze kazdy dzień jest jedną wielką przygoda, jedną wielką niewiadomą: co dzisiaj wymyśli Muffinka, co dzisiaj zrzuci, czy zniszczy Muffinka ;-) A jednak nie oddałabym jej za żadne skarby świata, bo kto wywołuje taki szeroki uśmiech na mojej twarzy jak nie Muffinka? Kto tak ładnie umie chodzic na dwóch nóżkach jak nie Muffinka? I kto robi tyle różnorodnych figlów, co Muffinka? No kto? ;-)
A jednak na pytanie: czy polecam norke amerykańską jako zwierze domowe? Odpowiem z całą świadomością: NIE.
Nie chce nikogo zachęcac i moją wielką porażką będzie, jeśli pod wpływem tego blogu ktoś sie zdecyduje na zakup norki amerykańskiej, dlatego też nie wspomnę jak ja znalazłam sie w jej posiadaniu...
---------------------------------------
Tak więc zaczynamy...
Imię: Muffinka
Data ur.: 20. 05. 2009 r.
Data przybycia do mnie: 26.06.2009 r.
Miejsce zamieszkania: Zabrze
Przyjaciele: fretka Drożdżówka
Ulubione zabawki: te które są koloru żółtego i te które mają w sobie dzwoneczek
Właściciel: Agata
Żywienie: wyższa szkoła jazdy
Wychowanie: wyższa szkoła jazdy
Choroby: nie stwierdzono na razie, prócz jednej: ADHD
Koszty: eh...
Szkody: eh do kwadratu
Charakter: trudny, ale wesoły, skory do psikusów
Upuszczonej krwi: w hektolitrach ;-)
Nadszarpanych nerwów: graniczacych z obłędem
Ilośc kup poza kuwetą: sporo
A jednak: a jednak ją kocham ;-)
Zapraszamy ;-)